Podział obowiązków w zakresie potencjalnej pomocy dzieciom w szkole jest od dawana określony: ja – historia, geografia, języki, a mój mąż – matematyka, fizyka, chemia. Zatem na zapytanie młodszej pociechy: „Kto mnie przepyta z historii przed sprawdzianem?” – odpowiedź była oczywista: mama. Zasiedliśmy zatem na kanapie, moje dziecko podało mi podręcznik wskazując na rozdział i tematy do sprawdzianu. Aż jęknęłam. Nawet w dorosłym życiu, będąc fanem historii ma się jednak takie tematy z tego zakresu, za którymi, mówiąc delikatnie, raczej się nie przepada. Dla mnie to historia XIX wieku. A tutaj moje dziecko taką mi właśnie podsuwa. Tematy do sprawdzianu jednak „do ogarnięcia”: Kongres wiedeński, Święte Przymierze a potem rewolucja przemysłowa.
Przebrnęliśmy przez powtórkę. Rodzicielski obowiązek spełniony, ale te tematy tak jakoś kołatają mi się po głowie i spać nie dają. Zwłaszcza ten kongres i Święte Przymierze.
Pamiętacie kontekst? Ja nie pamiętałam. Może dlatego tak bardzo ta powtórka spać mi nie dawała.
Zakończył się okres wojen napoleońskich. A celem kongresu było przywrócenie w Europie porządku sprzed rewolucji i tychże wspomnianych wojen napoleońskich właśnie. Czyli, stare wracało. Nie, żebym była wielką fanką rewolucji. Wolę słowo ewolucja. Ale rozumiem i Napoleona i społeczeństwa XIX wieku, które nie chciały czekać na powolną ewolucję. Czyli co? Mamy coraz bardzie świadome społeczeństwa w Europie, rewolucja przemysłowa już rozpędzona, socjalizm i komunizm czekają na swoje wejście na scenę historii, a władcy europejscy określają porządek polityczny na trzech zasadach: restauracji, legitymizmu i równowagi europejskiej. Sama równowaga europejska nie taka głupia, tyle, że u jej podstaw było bynajmniej nie dobro społeczeństw, ale raczej zasięg władzy. Druga zasada to restauracja, na podstawie której do władzy miały wrócić obalone w czasie rewolucji i wojen napoleońskich dynastie. Czyli w skrócie: nieważne co myślą społeczeństwa, robimy „po naszemu”. I hit tego spotkania: legitymizm, zgodnie z którym władzę monarchów europejskich uznano za „świętą i nienaruszalną”. Tak ot, kilku panów na nowo u władzy stwierdziło, że tylko ich chlebodawcy mają prawo rządzić. Każdy inny będzie w niezgodzie z prawem.
Krótkowzroczność tych ludzi można porównać chyba tylko z krótkowzrocznością decydentów koncernu Nokia, którzy zdecydowali się nie wchodzić w nową technologię. Tym sposobem nie mamy w Europie ani topowych smartfonów marki Nokia, ani monarchów realnie rządzących. Rzeczy teraz dzieją się znacznie szybciej niż w XIX wieku. Nokia wypadła z rynku praktycznie z dnia na dzień. Władza monarsza przetrwała jeszcze sto lat szarpana nieprzerwanym ciągiem powstań i niepokojów społecznych. W końcu większość wpadła na to, że zasady Ewangelii: sprawiedliwość, miłość i pokój były tylko chwytliwym „hasłem wyborczym” władców Rosji, Austrii i Prus – którzy do swojego skąd inąd politycznego przymierza, dokleili przymiotnik „święte”.
Porządek świata, w którym władcy nie rozumieli i nie akceptowali zachodzących zmian i coraz większej świadomości społecznej, w końcu upadł.
I to tak jakoś pozytywnie mnie nastroiło w kontekście rozmyślań o tym, jaki rodzaj polityki uprawiany jest obecnie w naszym kraju. Skoro w XIX wieku niewykształcone i nieświadome społeczeństwa wyczuwały kłamstwa takich haseł – to przecież niemożliwe, żeby współczesne, dość przyzwoicie wykształcone społeczeństwo nie wpadło w końcu na to, że się nim manipuluje. Powoływanie się na religię i Ewangelię ostatnio bardzo w modzie. A ksiądz Tischner w wywiadzie telewizyjnym już jakieś dwadzieścia lat temu mówił o terroryzmie prawicowym, który zawłaszcza sobie wartości chrześcijańskie. „Ma pełną gębę religii”. „I kusi kościół…”
A to był bardzo mądry człowiek.
Jak słucham wypowiedzi naszych hierarchów dotyczących na ten przykład kwestii LGBT, i stwierdzam praktyczny brak przepracowanych, merytorycznych wypowiedzi na temat pedofilii w polskim kościele, to chyba ten nasz kościół tej pokusie dawno uległ. Instytucja, która ma świecić przykładem ośmiela się pouczać i potępiać innych choćby w kwestii seksu przedmałżeńskiego, a nie jest w stanie potępić czystego zła, które jej członkowie czynili i co najbardziej przerażające, bardzo możliwe, że ciągle czynią, istotom najbardziej niewinnym: dzieciom.
A społeczeństwo co? A społeczeństwo nic.
To moje pozytywne podejście do przyszłości otaczającej mnie politycznej rzeczywistości, które było ze mną po lekturze podręcznika syna na temat kongresu wiedeńskiego, jednak zmalało drastycznie. Co było tego przyczyną? „Faron”. Kilka tygodni temu zobaczyłam przypadkowo litery początkowe na ekranie telewizora i zasiadłam do oglądania dzieła Panów Prusa i Kawalerowicza. Potem żałowałam. Film dalej świetny! Tylko przekaz przygnębiający.
Z fikcyjnym Ramzesem XIII możemy utożsamić sobie każdego, kto potencjalnie mógłby coś zmienić. Przecież młody, z energią, z czystymi intencjami, ma za sobą niby realną władzę…
A Herhor i tak triumfuje.
Czym triumfuje? Już miałam pisać, że wiedzą, której nie mają poddani króla Egiptu. Ale przecież to bujda. Triumfuje manipulacją i zarządzaniem ludzkim strachem. Oni bali się zaćmienia słońca i niekontrolowanych wylewów Nilu. Ze strachu powodowanego niewiedzą oddali nadzieję na lepsze jutro. A my czego się boimy? Za ile sprzedajemy demokrację?
Za „500 +” i „trzynastą emeryturę” ?
Jakieś takie nieładne skojarzenie mam: judaszowe srebrniki…
Stanislaw Lem – Sklonowana głupota. Nie czytałam a może warto przeczytać, Znalazłam cytat: Nie ma takich bredni w które ludzie nie byliby w stanie uwierzyć.
Ktoś również powiedział że społeczeństwo niewolników powstaje jeśli ludzie otrzymują pieniądze których nigdy nie byliby w stanie zarobić …..
Czyli co? wychodzi na to, że jesteśmy społeczeństwem niewolników. Co by na to powiedzieli nasi dziadkowie walczący w kolejnych wojnach i powstaniach?…że zmarnowaliśmy ich ofiary?