Czy Wy też tak macie, że czasami wasze dzieci powiedzą coś takiego, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać? Albo w ogóle: jak zareagować nie podważając na ten przykład autorytetu nauczyciela, czy szkoły jako takiej. Dopadło mnie „przekleństwo” posiadania inteligentnych dzieci. Nie wykpię się czymkolwiek. Moje dzieci zmuszają mnie do wysiłku umysłowego nieczęsto większego niż niejeden korporacyjny dostawca, który próbuje mi wmówić, że podpisuje umowę tylko ze względu na dotychczasową współpracę, ponieważ do tej, obecnie negocjowanej umowy to on będzie musiał dołożyć…
No właśnie, takie teksty jak ten powyżej to przysłowiowy „pikuś” w porównaniu np. do rozmowy z szesnastolatkiem o tym, czy powinien chodzić na lekcje religii.
Siedzimy na kanapie i ja, praktykująca katoliczka, staram się przekonać go do tego, że świadomość swojej tożsamości, przynależności, nie tylko narodowej ale i religijnej to siła, która mu będzie w życiu potrzebna. Że to nie my jesteśmy potrzebni religii tylko ona nam. On siedzi. Słucha. Nie wykłóca się. Niczego nie neguje. A jak ja kończę frazę to on zadaje pytanie, czy może mi opowiedzieć co robią na lekcjach religii.
– Oczywiście! Opowiedz!
– Opowiadamy dowcipy.
– No wiesz, czasami i to jest potrzebne. Religia to poważna kwestia. Trochę luzu nie zaszkodzi.
– Opowiadamy dowcipy religijne.
Tu zaświeciły mi się pierwsze czerwone światełka w moim mózgu. Po kilku doświadczeniach życiowych wiem, że nigdy nie należy tych światełek ignorować. I tak było w rym wypadku. Po chwili światełka przekształciły się halogeny. Już nie można było udać, że się nie widzi problemu, który oświetliły.
Mój syn opowiedział mi jeden z dowcipów opowiadanych przez katechetkę na lekcjach religii:
Na pustyni w okolicach Betlejem trwa pościg.
Arab w czołgu goni Żyda uciekającego na wielbłądzie.
Arab dla lepszej skuteczności pościgu oczywiście strzela cały czas do uciekającego Żyda.
W którymś momencie Arab przestaje strzelać i zatrzymuje się.
Po chwili Żyd orientuje się w sytuacji i również się zatrzymuje.
Nie wiedząc o co chodzi podjeżdża do czołgu, stuka w niego i pyta Araba co się stało.
Na to Arab, że skończyła mu się amunicja.
Co na to Żyd?
„Sprzedać ci”?
Tu był ułamek sekundy ciszy. I moja paniczna reakcja w głowie: „Kaśka! Myśl! Szybko myśl co mu powiedzieć!” A nie możesz powiedzieć byle czego. To już nie ten etap. No bo jak wytłumaczyć wchodzącemu w dorosłość szesnastolatkowi, że taki dowcip to może i byłby na miejscu, ale przy wódce, wśród dorosłych, i to jeszcze tylko wśród takich, którzy zrozumieją trafność sfotografowanych przywar w kontekście sytuacji politycznej. A i tego nie byłabym pewna…Granie nacjonalizmami i przywarami narodowymi to bardzo grząski grunt.
Te myśli przetoczyły się przez mój mózg w ułamku sekundy, ale i tak nie wiedziałam co mam powiedzieć.
Za to moje dziecko wiedziało!
– Mamo, bo wiesz, ja mam wątpliwości. Czy opowiadanie takich dowcipów jest ok?
Jak sama nie miałam nic mądrego do powiedzenia, to po prostu pozwoliłam mu mówić.
– No a jak myślisz? Dlaczego masz wątpliwości?
– Samo opowiadanie dowcipów religijnych chyba nie jest złe. Zakładając że nie rani się innych. Bo jak bym opowiedział dowcip o Jezusie przy babci, to pewnie by jej było przykro.
Zaczynam instynktownie czuć, że halogeny w mojej głowie już nie wyją, tylko coraz wyraźniej oświetlają sytuację. Tak synu! Tą drogą! Nie zbaczaj na boki, tylko tą drogą prosto do celu!
– Bo wiesz mamo. Ja się nawet zaśmiałem. Tylko…
– Tylko co?
– To było na religii. Jesteśmy katolikami. A ten dowcip był o Arabach i Żydach. No to tak trochę słabo, naśmiewać się z wyznawców innych religii… na lekcji religii…
Panie Boże! Dziękuję Ci!
Panie Boże, wybacz że wzywam imienia Twego! Ale wydaje mi się, że wcale nie nadaremno!
Mimo ułomności tej rozmowy, jakaż ja byłam dumna i z mojego syna i z siebie. Z siebie, w nadziei, że może chociaż trochę przyłożyłam się do jego rozumienia świata. Z niego, że myśli! I poddaje w wątpliwość to, co mu przyniosą …niech będzie, że inni. Chciałam w pierwszej chwili napisać: autorytety, ale chyba nie chcę, aby moje dziecko z założenia obalało autorytety. Wydaje mi się, że mnie w życiu było i dalej jest stosunkowo łatwiej niż innym, ponieważ miałam autorytety. Prawdziwe autorytety. Trudno teraz o nie…
Wiem, że ta nasza rozmowa była jakaś taka nieśmiała. On nie bardzo umiał nazwać swoje wątpliwości i odczucia, a ja może i wiedziałam co myślę, tyle że odpowiedni dobór słów, aby dobrze określić swoje myśli i sytuację, nie był taki oczywisty. To w końcu szesnastolatek. Pamiętaj rodzicu, że cokolwiek powiesz może być użyte przeciwko tobie!
Cały week-end trwały burzliwe dyskusje na temat tego co się dzieje na tych lekcjach, na temat dalszej edukacji religijnej, na temat wiary w ogóle.
I znowu:
Ja matka. Ja Polka. Ja katoliczka … wszystkie trzy zgodziłyśmy się z tym, że nasze dziecko nie powinno chodzić na zajęcia, na których podprogowo sączy się w nie antysemityzm, stereotypowe przekazy nacjonalistyczne…czyli nienawiść po prostu!
Dawno nie miałam poczucia, że podejmuję tak ważną decyzję. Dawno nie byłam również tak pewna słuszności tej decyzji.
Niestety kler, �wi�toszkowaci prawicowcy w imi� tzw. warto�ci pora�aj� hipokryzj�, podw�jn� moralno�ci�, ?.. Chyba wci�� wi�kszo�� Polak�w nadal w tym tkwi, poniewa� tak ich wychowano (co ludzie powiedz�), jest im z tym wygodnie, czerpie z tego korzy�ci. Dobrze, �e m�odzi jednak nie chc� �y� w takim �wiecie, widz� fa�sz, ob�ud�, zak�amanie. Proces rezygnacji z lekcji religii, odchodzenia od Ko�cio�a si� rozpocz��. Coraz wi�cej Polak�w b�dzie podejmowa�o takie decyzje ?..
Trudne decyzje Basiu, bo niełatwo je podejmować będąc wpatrzonym w naszą historię i jej powiązania z kościołem, gdzie ten kościół często był dźwignią dobrych ruchów. Szkoda, że nie umie odnaleźć się w dzisiejszej rzeczywistości…