„Lewa strona nigdy się nie budzi, prawa strona nigdy nie zasypia”…Część piosenki „Arahja” Kultu . O czym to? Pewnie ile historii tyle interpretacji. Jako że teraz to klasyka protest songu, to może bardziej pasowałby inny wers tego tekstu: „mój dom murem podzielony”, ale dzisiaj raczej o tym, że  „moje ciało murem podzielone”.

Ile razy zdarzyło Wam się widzieć np. w supermarkecie, jak jakaś matka wrzeszczy na swoje dość małe dziecko coś w stylu: „kurwa, jeszcze raz tak zrobisz to nie wiem co ci zrobię” szarpiąc je w sposób tak oczywiście przemocowy, że jakieś dodatkowe wyjaśnienia są zbędne.

Czy kiedyś zareagowaliście? Podeszliście? Zwróciliście uwagę choćby żartem, że cierpliwość rodzica często wystawiona jest na próbę, ale … No właśnie. Nie podeszliście? Ja też nie. A ile razy po prostu wiedzieliście, że to nie ten jeden raz, kiedy ta matka straciła cierpliwość, tylko, że to jej standardowy sposób rozmowy z dzieckiem? Wiele razy? Ja też tak miałam. Co wtedy zazwyczaj robiliście? Ja zazwyczaj na podorędziu znajdowałam coś, temat, sms-a w telefonie, plamę na spodniach. Cokolwiek, żeby tylko przed samą sobą się wytłumaczyć, że moje sprawy bardziej mnie pochłonęły i niby nie byłam pewna co się tak właściwie stało…

Ile razy słyszeliście rozmowę damsko – męską, kiedy mężczyzna podczas zakupów w niewybredny sposób zawstydzał swoją żonę publicznie np. tym, że nawet nie wie czy masła nie ma w domu i znowu trzy kostki niepotrzebnie będą w zamrażalce leżały… Taka kobieta zazwyczaj udaje, że nic się nie stało, a mąż ma tylko dzisiaj zły humor i niechcący zachował się jak gbur. A przecież wszyscy wiemy, że niechcący nikt nie zachowuje się po chamsku. Nawet nie pytam czy w takich sytuacjach zareagowaliście. Dlaczego boimy się zareagować w takiej sytuacji kiedy jesteśmy w miejscu publicznym? Przecież taki człowiek w takim supermarkecie niewiele nam może zrobić. Potem może więcej swojej żonie…

Ile razy w gronie Waszych znajomych ktoś zachowuje się nietaktownie nabijając się z chorującej na Alzheimera ciotki, albo niezbyt rzutkiego stryja?

Ilu z nas w jakikolwiek sposób aktywnie reaguje na obrzydliwość pedofilii w polskim kościele katolickim. Zostawiamy to tzw. „aktywistom”. A skąd oni się biorą? Przecież nie produkuje się ich w jakiejś manufakturze według określonego planu produkcyjnego. Ktoś ich musiał ukształtować, aby takimi się stali. Dlaczego u nas jedna strona nigdy się nie budzi?

Nie zdarza Wam się tak, że pracodawca, kimkolwiek by nie był, czy małą polską firmą, czy międzynarodową korporacją, narzucam Wam pewne zachowania, z którymi się nie zgadzacie?

Odzywacie się? Nie? Ja też niewiele mam do powiedzenia w takich wypadkach.

Czy w tych wszystkich sytuacjach to zdrowy rozsądek czy prostytucja?

Czy za cenę świętego spokoju nie sprzedajmy duszy, poglądów, przekonań? To chyba jednak więcej niż to, czym handlują córy Koryntu. 

Pewnie nie wszystkie te sytuacje kończą się niebieską kartą, interwencją policji albo jakąś spektakularną tragedią opisaną na pierwszych stornach gazet. Ale absolutnie wszystkie są jakąś formą mniej lub bardziej uświadomionej przemocy rodzącej czyjś ból. Może część tych sytuacji mogłoby ustać gdyby takiemu siostrzeńcowi uświadomić, że stryj może i nigdy nie miał szans zostać drugim Einsteinem, ale za to nikt nie zna bardziej uroczego człowieka opowiadającego z taką swadą historyjki rodzinne. A ciotka? A ciotka w latach sześćdziesiąt była pyskatą studentką, która nie bała się pałowania milicyjnej pałki, które to pałowanie dopadło ją jednak na ścieżce zdrowia podczas internowania w stanie wojennym. A teraz zamiast milicji dopadła ją po prostu nieuleczalna choroba.

Część ludzi zawstydzona naszą reakcją zareaguje pewnie agresją. Ale przecież nie wszyscy do samce alfa nieuznające krytyki. Przecież nazywamy się homo sapiens. Przecież największe tragedie tego świata nie zdarzyły się z czystego zła. Zdarzyły się z milczenia…

Nie chcę na starość spisywać wspomnień jak Brunhilde Pomsel i tłumaczyć się, że po prostu chciałam żyć.

Chcę żyć… i nigdy nie musieć spisywać takich wspomnień. Jak w żadnym innym miejscu czas na stwierdzenie, że i słowo i jego brak mają z zasady niedefiniowalną w wielkości, i negatywną i pozytywną moc. Pytanie tylko po której stronie mocy staniemy.

P.S. Dwa dni temu, czyli 30 stycznia minęło 90 lat od momentu dojścia Hitlera do władzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *