Kuba funkcjonuje w oparach absurdu. Tak, tylko dlaczego? Mój tata mawia, że jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Nie wiem czy zawsze to jego powiedzenie by się sprawdziło. Ja do tych pieniędzy dodałabym jeszcze władzę, miłość, nienawiść… W przypadku Kuby tata chyba jednak ma rację. Tam chodzi o wielkie pieniądze przede wszystkim.

Kuba, podobnie jak Polska, w XIX wieku walczy o niepodległość. Jej ciemiężycielem jest Hiszpania. Biorąc pod uwagę fakt, że ojcem Fidela i Raula Castro był żołnierz hiszpański, który po odbytej służbie zdecydował się zostać osadnikiem na Kubie, to zdaje się, że Kuba dalej ciemiężona jest przez hiszpańskie duchy! Ale Kuba, znów podobnie jak Polska, dąży do zwycięstwa, czyli w ich wypadku do pokonania wojsk hiszpańskich. Prawie jej się to udaje. Prawie! Ponieważ Hiszpanie nie kapitulują przed Kubańczykami, tylko przed Amerykanami. Co się takiego stało? Amerykanie przyłączyli się do kubańskiej wojny, która stała się wojną amerykańsko-hiszpańską. I tym sposobem Kuba pozbyła się w 1898 roku Hiszpanów, ale niepodległość uzyskała dopiero w 1902 roku…Do tego 1092 roku była „pod protektoratem” amerykańskim. Dlaczego Amerykanie tak zaangażowali się w pomoc Kubie? Tacy dobrzy, wspaniałomyślni? No…nie łudźmy się.

Kuba naturalnie jest największą wyspą Karaibów. Nawet jak formalnie samych Amerykanów tam nie było, to ich pieniądze były już tam dawno. To Amerykanie byli właścicielami większości prowadzonych tam interesów, plantacji, hacjend… I to nie były małe interesy. I te interesy ocierały się, jak to zwykle bywa, o wielką politykę.

O interesy Amerykanów zadbał senator O.H. Platt, dzięki któremu stworzono tzw. „poprawkę Platta” do konstytucji, która dała Amerykanom prawo do interwencji na Kubie i do stworzenia bazy wojskowej. Gdzie ta baza? W Guantanamo oczywiście!

Zawarta w 1903 roku umowa dzierżawy określała amerykańską opłatę na poziomie 2000 dolarów rocznie – kwota ta została podniesiona w 1934 roku wraz z klauzulą, iż umowa będzie obowiązywała na czas nieokreślony z równoczesnym zastrzeżeniem, że jej zakończenie może być możliwe tylko za obopólną zgodą obu stron tej umowy! Dlaczego Kubańczycy się na coś takiego zgodzili? Głupie pytanie. Są momenty w życiu i historii, że priorytety są jasno określone. Wyobrażam sobie, że wtedy priorytetem Kubańczyków było zająć się swoją nową niepodległością, kształtowaniem państwa. A co później? Chyba o tym nie myśleli… A za krótkowzroczność trzeba płacić. I doszło do takich absurdów, że, jakkolwiek by go nie oceniać, to Fulgencio Batista, prezydent Kuby, nie mógł wejść do amerykańskiego klubu na terenie państwa, którym rządził…ponieważ była Latynosem!

Jak już jesteśmy przy Batiście, to czas na rewolucję. Wkracza ona mocno, nie tylko w życie Kubańczyków, ale również Amerykanów, mających tam swoje biznesy. Rewolucja przechodzi przez Kubę równo, jak cięcie miecza, i nacjonalizuje wszystko. Amerykańskie majątki również. Amerykanie zostawiają wszystko i uciekają z Kuby. To rok 1959 i 1960. Potem szybko nadchodzi luty 1962 roku i prezydent Kennedy nakłada na Kubę embargo. Uzasadnienie: „przymierze narodu wyspiarskiego z władzami komunistycznymi”. Mija sześćdziesiąt lat, my na Kubie byliśmy w marcu 2022 roku, czyli prawie w rocznicę nałożenia embargo. Tylko… w latach dziewięćdziesiątych wspomniane „przymierze” nie miało już miejsca. Związek Radziecki się rozpadł, sowieckie tankowce z ropą przestały przypływać a statystyczny Kubańczyk podobno w latach dziewięćdziesiątych schudł dziesięć kg! To gdzie tu to „przymierze”? Mija kolejne trzydzieści lat a embargo dalej trwa w najlepsze!

Odwilż miała nastąpić podczas kadencji Baracka Obamy. W 2016 roku istniało duże prawdopodobieństwo zniesienia blokady. Jednak nawet Obama, który złagodził niektóre sankcje, nie mógł ich całkowicie znieść ze względu na ustawę Helmsa Burtona, która dekretem zabrania każdemu prezydentowi zmiany embarga. Co to za diabeł, ta ustawa Helmsa Burtona? No i tu powoli dochodzimy do pieniędzy, o których mówi mój tata. Ustawa została przyjęta w 1996 roku przez Kongres USA i jak mówi PWN: „przewiduje m.in. możliwość dochodzenia w sądach amerykańskich przez byłych właścicieli znacjonalizowanych na Kubie przedsiębiorstw odszkodowań od firm zagranicznych, korzystających z ich mienia (na skutek protestów inwestorów, zwłaszcza z państw UE i Kanady, wprowadzenie w życie tego punktu zostało zawieszone) oraz odmawia prawa wjazdu do USA osobom związanym z takimi firmami.”

No i wszystko jasne! Jak nie wiadomo o co chodzi to jednak chodzi o pieniądze (władzę, złość, nienawiść za odebrane mienie, może zrujnowanie życie?…)

Wiem, nie wyobrażam sobie, żeby teraz ktoś po prostu wszedł i odebrał mi mój dom, działkę, dom rodziców. A tak się stało w dobrem amerykańskim na Kubie. Ale Polacy, Niemcy Litwini, Białorusini musieli się z tym pogodzić, jak między innymi amerykański prezydent Roosvelt kreślił na mapie Europy nowy porządek świata po II wojnie światowej. Miał w nosie polskie majątki na Liwie czy Ukrainie i niemieckie w Polsce. To dlaczego tej samej miary nie przyłożyć do amerykańskich majątków na Kubie?….

Wiem, że to uproszczenie. Ale tak naprawdę, życie składa się z prostych decyzji. A  światem i tak rządzą pieniądze.

Co ciekawe, po Rewolucji Kubańskiej Fidel Castro odmówił przyjmowania opłat za dzierżawę stwierdzając wprost, iż obecność amerykańska w Guantanamo ma charakter okupacyjny. Jednak podobno pieniądze co roku wpłacane są przez rząd amerykański. Czeki wystawiane są rzecz nieistniejącej instytucji…

Embargo zatem ma się w najlepsze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *